sobota, 16 stycznia 2016

Ja śpię, lecz serce me czuwa. Dźwięk! Miły mój puka! (Pnp 5, 2)

Kolejny dzień mija bardzo szybko. Nawet jeśli nie mam na głowie wielkich spraw do załatwienia, to sekundy, minuty, godziny uciekają bezlitośnie, a ja staram się je ciągle - pewnie bezskutecznie - gonić.

Często dopiero pod koniec dnia orientuję się, że byłam w nim nieobecna; wstałam, a jednak jakbym ciągle spała. Długo myślałam, dlaczego tak się dzieje. Czytając dziś "Pieśń nad pieśniami" zrozumiałam, że gdy moje serce przestaje czuwać: nie zostaje uważne na jedyną Obecność, która przynosi radość i napełnia życiem, to ja tylko pozornie jestem obecna. Jeśli przestaję być uważna na niespodzianki, jakie przygotował dla mnie Bóg na dany moment, to przeżywam życie jakoś tak obok siebie samej.

Jak to zmienić? Myślę, że jest pewna droga. A właściwe jedyna Droga. Muszę pamiętać, aby prosić o serce czuwające, serce uważne i słuchające, które będzie ciągle głodne Boga i Jego obecności. Jego obecność jest łaską. On zawsze jest. Jego imię mówi: "Jestem, który jestem". To tylko ja czasem  zapominam, że jestem tylko, jeśli pozostaję w Nim.

Aby usłyszeć głos Umiłowanego, trzeba mieć serce nastrojone na dźwięk Jego pukania. Delikatnego, które nie chce nas wystraszyć, ale wytrwałego i skutecznego - i to jak!

Serce czuwające to dar, który prowadzi nas na drogę wdzięczności Bogu, a stąd już bardzo niedaleko do uwielbienia, które napełnia moje serce radością, pokojem i pełnią Życia.

czwartek, 7 stycznia 2016

"Lewa jego ręka pod głową moją, a prawica jego obejmuje mnie" (Pnp 8, 4)

Ostatnimi czasy bardzo inspiruje mnie Pieśń na pieśniami. Warto do niej zajrzeć.

Słowa, które znajdują się w tytule, można odnieść do wielu rzeczywistości. Mówią one o trosce z jaką Chrystus opiekuje się Swoją Oblubienicą - Kościołem. Mówią też o relacji między mężczyzną, a kobietą. Ukazują nam obraz czułości i bezpieczeństwa, które kobieta otrzymuje od ukochanego.

Czułość. Tak trudno nam dziś okazywać ją sobie nawzajem. Zapominamy, w natłoku ważnych i ważniejszych spraw i innych takich tam, o delikatności w relacjach. Szczególnie w tych damsko-męskich.

Tak rzadko się dziś przytulamy, obejmujemy. Niektórzy mężczyźni (może kobiety też, ale nie spotkałam jeszcze takich) uważają nawet, że to jakieś kobiece fanaberie: te ciągłe czułości. Nie widzą potrzeby przytulania, okazywania delikatności swoim dziewczynom, narzeczonym, a potem żonom.

Ostatnio rozmawiałam z kolegą, który jest bardzo wierzącym mężem i ojcem trójki dzieci, o potrzebie przytulania, która jest w kobietach. O tym, że to naprawdę ważne. Kobieta, której okazuje się czułość, wie, że jest kochana, a to pozwala jej rozwinąć skrzydła. Jeśli nie otrzymuje wystarczającej "dawki" delikatności zamyka się w sobie, jak pączek róży, i wyciąga kolce. Wewnętrznie cierpi. Kolega ów bardzo się zdziwił. Zamilkł - zupełnie jakbym zburzyła jego dotychczasowe myślenie. Głęboko się zamyślił. Kilka dni później stwierdził, że dużo myślał o tym, co mu powiedziałam i postanowił zmienić co-nie-co w swojej relacji do żony.

Tak, bo czułość, przytulenie to nie fanaberia, tylko potrzeba kobiety. I mężczyźni też od tego łagodnieją :)

Trafiłam kiedyś, w otchłaniach Internetu, na cytat Janusza Leona Wiśniewskiego: "Kobiety najbardziej przywiązują się do mężczyzn, którzy potrafią ich słuchać, okazywać im czułość i doprowadzać je do śmiechu".

Pomyślałam: "Boże, jak on nas zna" :)